wtorek, 30 kwietnia 2013

1. Decydująca rozmowa...

Darek siedząc na łóżku przyglądał się kolejnej oglądanej stronie dotyczącej motoryzacji. Rzecz, która była jego konikiem. Posiadany motocykl - oczko w głowie, które pielęgnował zdecydowanie bardziej niż mnie.


- Może byśmy tak w coś pograli?
- Poczekaj, chciałbym skończyć to czytać...
- Ale wiesz, że za godzinę musisz iść?
- Wr... Dobrze – skończę w domu. - irytacja w jego głosie natychmiast schłodziła mój zapał.
- Nie no dobra, skończ sobie teraz. W sumie nie miałam ochoty w nic grać.
- Jak chcesz. 

Już od jakiegoś czasu nie układało nam się najlepiej. Jemu nie zależało już tak bardzo na moim zadowoleniu, ale przyzwyczajony do zaistniałej sytuacji ciągnął ją dalej; ja nie miałam już siły na własną rękę układać i uspokajać każdej kwestii, która pojawiała się między nami.

Ta rozmowa była kwintesencją tego, jak wyglądał nasz związek. On zapatrzony w swoje -zupełnie dalekie ode mnie - zainteresowania i ja, która skupiała się na pokonaniu kolejnego wyścigu w Need for Speed. Żadne z nas nie było zainteresowane tym, co robi drugie. Było nam wręcz na rękę, że nie musimy „na siłę” szukać sobie wspólnego zajęcia, a drugiej stronie wcale taki stan nie przeszkadzał. Prawda była taka, że byłabym najbardziej zadowolona, gdyby wrócił już do siebie.

- Miałbyś coś przeciwko, gdybym spotkała się z kimś obcym, tylko dla seksu?
W gruncie rzeczy nie wiedziałam czemu to powiedziałam. Ostatnia deska ratunku? Próba wprowadzenia jakiegoś novum? Wzbudzenia zazdrości? Chęć doświadczenia zaborczości...? Patrzyłam na niego niepewnie, a on nawet nie drgnął. 

- A teraz wygląda to inaczej? Przecież ustaliliśmy, że jeśli mamy ochotę na seks z kimś innym, to dopóki nie jesteśmy zazdrośni to nie ma z tym żadnego problemu, więc czym miałoby się to różnić? 

Gdzieś podświadomie zaświeciła się iskierka żalu, że nadal mu to nie przeszkadza i ta cholerna duma, że jestem taka nowoczesna, że mamy taki "modny" otwarty związek... 

- W zasadzie niczym, poza tym że nie byłaby to sytuacja przypadkowa, miałam na myśli bardziej szukanie konkretnej osoby, która... hm... spełniałaby nasze preferencje, pasowała nam a nie była tylko przypadkiem... 

- A co gdybyś się zakochała?
- To byłby tylko seks. Nic poza tym.
- Działałoby to w obie strony? 
- Tak – pod warunkiem, że nie wiedziałabym gdzie i kiedy, by się to działo.
- Mówisz poważnie? - jego zainteresowanie jakby trochę wzrosło. Zainteresowania...
- Tak - idąc coraz bardziej w zaparte nie mogłam uwierzyć w to, że rozważa te opcję. I że w ogóle padło pytanie czy jemu wolno było by to samo.
- Jeśli tylko byś chciała, dla mnie nie ma problemu.
- A gdyby tym mężczyzną miał być domin?
- Domin?! 
- Przecież wiesz,że nie układa nam się w tej kwestii. Nie pamiętam kiedy ostatnio cokolwiek ode mnie wyegzekwowałeś, a ja nie potrafię bez tego żyć. Klapsy w czasie seksu to troszkę za mało jak na moje potrzeby...
- Rozumiem - po prostu zaskoczyło mnie pytanie. Przecież dla Ciebie relacja BDSM jest relacją psychiczną, a na jeden raz nie da się jej zbudować.
- Bo to nie byłoby na jeden raz...
- Chciałabyś mieć regularnego Pana?!
- Tak... 
- Dobrze. Zgadzam się.
- Naprawdę?
- Tak.
- I jest Ci to obojętne?
- Obojętne nie. Ale chcę żebyś była spełniona w każdej roli...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz