piątek, 3 maja 2013

2. Punkt zwrotny

- I jest Ci to obojętne?
- Obojętne nie. Ale chcę żebyś była spełniona w każdej roli...

W tym momencie zadzwonił jego telefon. Musiał wyjść. I wyszedł zostawiając mnie samą z tą rozmową. Usiadłam na łóżku obejmując ramionami kolana. Po moich policzkach pociekły łzy.


Poczułam się upokorzona i zawiedziona. Ale czego mogłam się spodziewać. Przecież miałam świadomość tego, że nie zależy mu specjalnie na mnie jako na kobiecie.

Szybko wzięłam się w garść.Kilkukrotnie powtórzyłam sobie, że przecież mnie też nie do końca zależy, bo przecież skąd wzięłoby się to dziwne pytanie. Wstałam, postanowiwszy uzupełnić zapasy pokarmowe skierowałam się do kuchni. Kochana mama jak zwykle przygotowała dla mnie gigantyczny gar zupy. W gruncie rzeczy bez znaczenia było co to za zupa – wszystkie idealnie nadawały się do konsumpcji.

Odpaliłam gg i zapytałam:

- Zastanów się jeszcze, wiesz że jeśli już zaangażuję się w taką relacje – nie będzie odwrotu?
- Wiem, myślę że nie będzie to dla mnie problem.
-  Nie masz myśleć – masz być pewien.
- Jestem.
- Dobrze – w takim razie zaczynam poszukiwania...
- Nie boisz się?
- A czemu miałabym się bać?
- No wiesz... Mówię o Twoich pierwszych doświadczeniach z BDSM w internecie...

Przed moimi oczami przepłynęła twarz Roberta. Twarz, której już nigdy nie zapomnę. Te lekko
przyciemnione okulary i bródka. Ostre kości policzkowe i bandaż na lewej nodze, który pamiętam najbardziej... Bandaż, któremu przyglądałam się przez dłuższą chwilę, kiedy on – bez mojej zgody – wchodził w mój tyłek, a ja wyłam z bólu. Tak – ten bandaż będę pamiętać chyba najdłużej. Druga myśl jaka pojawiła się w mojej głowie, to obraz mnie samej, opierającej się o lodowaty filar zewnętrzny jednej z galerii handlowych. Przejmujący chłód wieczoru i mrok... Trzęsące się ze strachu kolana i... pierwszy rzut oka na jego twarz... A później już tylko lęk. Przez kilka lat. Najpierw ciągły, a z biegiem czasu przekształcający się w chwilowe napady lęku... I te przeklęte koszmary, które budziły mnie w środku nocy przypominając tę twarz... To właśnie miał być sposób na przełamanie lęku? Kolejna próba przekonania samej siebie, że jednak nie jest tak strasznie... ?

- Dam sobie radę.
- Nie chciałbym, żebyś sobie zrobiła krzywdę psychiczną...
- Nie zrobię.

Weszłam na swój ulubiony czat i wpisałam jeden z używanych zamiennie nicków. Zazwyczaj wchodziłam tam dla rozluźnienia, dla realizacji moich potrzeb emocjonalnych, których Darek nie zaspakajał. Niemalże natychmiast wybrałam mężczyznę o nicku „zly-pan-BDSM”. trochę odstraszający, aczkolwiek nikt nie kazał mi się z nim od razu spotykać. Nic nie stało na przeszkodzie, by trochę gościa poznać. Zwłaszcza, że po nieudolnych próbach dominacji ze strony Darka, surowy i wymagający Pan był zdecydowanie wskazany.

Rozmowa zwyczajna. Przyjemna. Komplet początkowych pytań. Imię? Wiek? Miejscowość? Rodzina? To ostatnie jest jednym z najważniejszych – nigdy nie spotykałabym się z facetem, który uwikłany jest w życie rodzinne, obserwując moją mamę, która wielokrotnie borykała się z wyrzutami sumienia powodowanymi malutkimi dziećmi jej kochanka. Nigdy w życiu nie darowałabym sobie myśli, że gdzieś tam czekają maluchy, aż tatuś skończy posuwać jakąś panienka, która bynajmniej nie jest ich mamusią. W przypadku mojego Pana, wszystko było jak być powinno. Żadnej żony, żadnych dzieci. Rozmowa trwała bez jakiegoś wyjątkowego polotu. A jednak trzymała się kupy – i to całkiem nieźle, dzięki czemu wciągała mnie coraz bardziej. Ponieważ zupełnie nie spodziewałam się, by udało mi się znaleźć kogoś konkretnego od pierwszego razu, wymieniliśmy się numerami GG, po czym kontynuując rozmowę przeglądałam pojawiające się na czacie osoby. Po chwili rozmowy zrezygnowałam z pozostałych rozmów i skupiłam się wyłącznie na nim. Dlaczego? Bo był inny. Może zabrzmi to nieco bajkowo, nie mniej jednak był wyjątkowy. I już z tej pierwszej rozmowy wiedziałam, że nie należy do dominów, którzy od zaraz „na dzień dobry” rzucają swoje oklepane „na kolana suko”. Biła od niego... Hm... Mistyczna Władza? Być może brzmi to śmiesznie, ale należał do tych osób, o których wiadomo że są dominujące - nawet jeśli się tym nie pochwalą.

Pytał o wiele rzeczy. Część istotnych dla relacji Pan/suka, inne zupełnie nie. Przynajmniej z pozoru się takimi wydawały. Do pytań niepasujących zaliczam między innymi: „Czy jesteś religijna?”

Oczywiście, nauczona doświadczeniem, nie podałam mu swojego prawdziwego imienia. Ani tym bardziej swojej daty urodzenia. W końcu nie mogłam się przyznać, że nadal brakuje mi dwóch miesięcy do osiemnastych urodzin. Zwłaszcza, że nie sądziłam, żebyśmy spotkali się zanim ten mały fakt zostanie uregulowany, a wtedy nie będzie się musiał już o niczym dowiadywać. Co prawda obiecałam sobie, że nie będę nim manipulować jak miałam w zwyczaju z Darkiem, ani tym bardziej go okłamywać, ale nie mogłam ryzykować że te cholerne dwa miesiące zaważą na moim "być albo nie być" w relacji. Pada pytanie: "nie mogłaś zaczekać?". Mogłam :) Ale nie chciałam ;)

Pierwsza rozmowa zawsze jest fascynująca. Nowa osoba, nowe tematy, nowe informacje... Czas płynął a ponieważ prowadziłam w tamtym okresie dość aktywny tryb życia, nasze rozmowy były bardzo często przerywane już po kilku zdaniach. Znikałam, lub zasypiałam z laptopem obok poduszki. Było to o tyle łatwiejsze, że nie specjalnie przykładałam się do tych rozmów. Zazwyczaj były bardzo ogólne, co sprawiało, że nie angażowałam się nazbyt w ich treść – w końcu interesowało mnie głównie to, czego ode mnie wymaga i co będzie się działo dalej. Poza tym, nie mogłam się przecież zbytnio angażować w całą sprawę emocjonalnie – miałam faceta, z którym dość poważnie rozmawialiśmy o planach ślubnych.

Zawrotnym punktem w moim życiu, jak się okazało był sobotni poranek niedługo po tym jak po raz pierwszy zaczęłam rozmowę z moim przyszłym Panem. Kilka słów powitania, kolejna rozmowa o nas, światopoglądzie i życiu. Może niezbyt składna ze względu na moje rozproszenie. I właśnie wtedy pojawiła się wiadomość, która... Hm... Chyba mogę powiedzieć, że zmieniła bieg historii:

- Jeśli masz zamiar rozmawiać ze mną przez piętnaście minut po czym znikać bez słowa, to chyba nie jestem odpowiednią osobą. Albo weźmiesz się w garść i znajdziesz dla mnie trochę czasu, albo... nie.

Tak... I to właśnie był moment, kiedy po raz pierwszy na poważnie spadła mi szczęka na ziemię. Moje zainteresowanie natychmiaaast wzrosło :)

5 komentarzy:

  1. istniejedlaniego.blox.pl/html12 maja 2013 19:34

    Mam pytanie, mam nadzieję, że nie jest zbyt osobiste... Jak odpowiedziałaś na pytanie, czy jesteś religijna?

    OdpowiedzUsuń
  2. Że nie, że za wiele rzeczy w religii mnie drażni, żebym mogła być religijna, chociaż istnienia Boga jako takiego nie wykluczam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. istniejedlaniego.blox.pl/html15 maja 2013 09:55

    Jeszcze bardziej rozbudziłaś moją ciekawość: jak to się stało, że religia przestała Cię drażnić?! Czy także za sprawą E.?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam i łzy mi napływają do oczu.. Wiesz wczoraj tez tak sie poczułam. Chciałam być jego, czuc że należe do niego.. Niestety po 15 min. on skonczył zostawiając mnie w poczuciu bezradnosci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć tylko tyle, że każda moja łza była zbędne. Kto wie jak było z Twoimi...

      Usuń