poniedziałek, 13 maja 2013

5. Prawdziwy mężczyzna

Filip rzucił się na Darka i łapiąc go za ubranie rzucił o ścianę  Przycisnął mocniej i ustawił zaciśniętą pięść na wysokości jego twarzy.

- Ty chuju pierdolony! Nie widzisz, że to dla niej ważne?! Nie widzisz, że PŁACZE?! Co z Ciebie za facet!

Natychmiast złapałam go za ramię i odciągnęłam na bok.

- Daj spokój. To nie Twoja sprawa! Przecież nie będziesz go bił! Poza tym... Już wszystko w porządku. Nie ma nad czym dyskutować. Chce to niech idzie. Siłą go przecież nie zatrzymam.

Lekki uśmiech pod nosem Darka spowodował kolejny napływ łez. Filip jedynie rzucił na mnie okiem i z mordem w oczach wbił wzrok w mojego chłopaka. Ponowne mocne spojrzenie w moją stronę, by dostrzegłszy siłę mojego spojrzenia – odpuścić. Poszedł.

- Skarbie, no już nie płacz. Skoro to takie ważne... Nie pójdę. Zrezygnuję z tego co mnie cieszy, by Cię zadowolić. Tego chciałaś?
- Nie. Pójdziesz na tą cholerną siatkę. Nigdy niczego nie wymuszałam płaczem i nie będę tego robić. Skoro to Cię cieszy i na to masz ochotę. Idź. Jakoś dam sobie radę.
- Tak? Ale na pewno?
- Tak. Idź.

Jasnym było to, że impreza się właśnie skończyła. I to w nie najlepszym stylu.

Filip zawsze imponował mi swoim podejściem do Marty, czy jakiejkolwiek innej dziewczyny. Wobec wszystkich naokoło był chamski, opryskliwy i przygłupi. Dla niej... Był jednym z nie wielu, który był – przynajmniej w moim mniemaniu – prawdziwym facetem. To on podejmował decyzje, a przy tym swoją kobietę stawiał na piedestale w każdych warunkach. Nie musiała robić niczego co przekraczałoby jej możliwości fizyczne czy psychiczne, a w zasadzie to robiła wyłącznie to, co chciała robić. Sprawiał, że czuła się piękna, ważna i doceniona. I tego samego oczekiwał od każdego innego faceta. Stąd wcale nie byłam zaskoczona jego wybuchem w stosunku do Darka. I między innymi dlatego nie chciałam, by ktokolwiek – włącznie z Filipem – widział moje łzy w tej sprawie.

W gruncie rzeczy, to zawsze chowałam się z każdą łzą. Moja mamę do szewskiej pasji doprowadzało, kiedy płakałam bo wrzeszczała. Drażniło ją to jeszcze bardziej, niż powód dla którego nadużywała głosu. Od zawsze pielęgnowałam zasadę, w myśl której wyłudzanie czegokolwiek łzami to największa zbrodnia przeciwko związkowi i kiedy tylko mogłam uniknąć pokazania jakichkolwiek łez Darkowi – korzystałam z tej okazji. Efekt? Z wielu rzeczy rezygnowałam, nie mogąc tego osiągnąć w żaden inny sposób. Wtedy, wydawało mi się to jak najbardziej właściwe. Ba! Uważałam, że jestem lepsza niż wszystkie inne, bo przecież idę na kompromis, bo zgadzam się na cokolwiek chce, bo... Dziś wiem, że zwyczajnie dawałam się wykorzystywać, nie stawiając pewnych spraw twardo, nie mówiąc o tym co czuję. Nikt nie wytłumaczył mi tej drobnej różnicy pomiędzy kompromisem a ustępowaniem na każdym kroku.

Goście sobie poszli.W końcu zostałam sama. Nie zupełnie sama, bo zaniepokojona całą sytuacją mama od czasu do czasu zerkała do mojego pokoju, by dowiedzieć się czegoś więcej. Przecież wiedziała, że płakałam. Słyszała Filipa i jego komentarz. Na szczęście wyczuła ten moment, kiedy rozmowa nie była najlepszym pomysłem.

Usiadłam ciężko na łóżku i jeszcze raz odpaliłam komputer. Natychmiast wyskoczyło małe okienko... Zupełnie bezwiednie na twarzy wykwitł mi blady uśmiech.

- Cześć :)  

I pewnie opisałabym całą rozmowę, gdyby nie fakt, że... zupełnie jej nie pamiętam. Jedno czego zapomnieć się nie da, to fakt że po rozmowie poczułam się lepiej. Uśmiechałam się od ucha do ucha zapominając zupełnie o tym, co stało się o poranku, a kiedy Darek w końcu pojawił się online, zignorowałam go. Nie chciałam widzieć go w żadnej formie, nawet tej elektronicznej. Rozmowa z E na temat tego co mnie boli, jak zareagowałam na słowa Darka, czemu mnie wkurzyły... To wszystko pokazało mi, że sposób w jaki traktował mnie mój chłopak nie jest jedynym możliwym i że kogoś NAPRAWDĘ interesuje to co czuję i myślę. A ten wniosek uderzył mnie bardziej niż sądziłam. 

Analizowanie tego zostało mi przerwane, przez jedno przerażające pytanie... 

- Słuchaj – jeśli zmierzamy do spotkania, to sądzę, że należałoby chociaż trochę pogadać również telefonicznie.  

Kolana się pode mną ugięły, w ustach zaschnęło, panika wystąpiła na twarz... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz