Obudził mnie telefon. Darek.
- Wstawaj kotku, niedługo
wpadamy do Ciebie z Filipem, Martą i Młodym. Jest mama?
- Jest.
- No trudno ;) Ubieraj się,
będziemy za 15 minut.
Nie wiem czy bardziej zdrażnił
mnie fakt,że przerwał mi sen o nadchodzącej sesji, która wcale
nie była tak straszna jak sądziłam że będzie w rzeczywistości,
czy bardziej to, że nie mogłam teraz odpalić komputera i sprawdzić
czy On - mój przyszły Pan jest na gg. Ogarnęłam wzrokiem pokój, by w przypływie
paniki stwierdzić, że jak nie ruszę tyłka to Ci wszyscy ludzie
zbliżający się w kierunku mojego domu, pierwsze na co wpadną to
na moje brudne majtki, leżące na samym środku dywanu. Nie bywałe
jak szybko potrafię działać w sytuacjach ekstremalnych. Po
niemalże pięciu minutach wszystko błyszczało, a to oznaczało
dodatkowe dziesięć minut na odpalenie laptopa.
- Hej...
I cisza... Cóż, najwyraźniej
to nie była jeszcze pora na niego. Zerknęłam na zegarek. Pięć po
dziewiątej. Tak, zdecydowanie nie był to odpowiedni czas, by
spodziewać się jego obecności online. Z dużym zaskoczeniem
zarejestrowałam własne rozczarowanie tym faktem. Nie mniej, po
kilku minutach usłyszałam pukanie w okno balkonowe.
- Hej piękna!
- Hej, co was tak naszło –
spać nie możecie?
- Aaa wiesz co, Filip przyszedł
rano do Marty i w sumie uznaliśmy, że co będziemy siedzieć jak
możemy się z Tobą zobaczyć. Jeszcze by nam starzy znaleźli
jakieś hiper zajęcie.
Młody wyciągnął spod
kurtki butelkę wódki.
- A ja pod drodze kupiłem
coś na dobry początek dnia!
Wcale nie miałam ochoty od
rana pić, ale przecież byłam jego kobietą. Nie mogłam zachować
się w ten sposób. Nie mogłam przynieść mu wstydu wśród
znajomych i powiedzieć, że nie piję. W końcu pierwsze co było
istotne, to być duszą towarzystwa. Gospodynią pełną, kurde, gębą.
Darek wyciągnął jedną z
tych gier, które „wspomagają” picie. Z klocków układa się wieżyczkę by stopniowo wyciągać jej elementy, na których
napisano kto ile w danej kolejce pije. Zawsze byłam do bani w tego
typu gry, i zawsze kończyłam ledwo trzymając się na nogach.
Chyba nie do końca tak chciałam zacząć ten dzień... Nie mniej
jednak czas płynął swoim tempem – choć dzisiaj gra szła mi nad
wyraz dobrze.
- Daruś, idziemy dzisiaj na
siatę? - Filip jak zwykle wiedział dokładnie gdzie wbić szpile - najgorsze, że nieświadomie.
- Ale jak na siatę, przecież
masz problem z ręką! - po kilku głębszych ciśnienie skoczyło mi
natychmiast.
Prawy nadgarstek Darka już
kilkukrotnie ulegał kontuzji, w tym złamaniu. W jego wypadku gra w
siatkę graniczyła niemalże z szaleństwem. Nawet najmniejszy
upadek czy złe ułożenie dłoni mogło spowodować kolejne trzy
miesiące w gipsie.
- Kotku, dobrze wiesz że nic
mi się nie stanie. A uwielbiam grać w siatkę.
- Nie! Darek, dobrze wiesz, że
to duże ryzyko! Nie będę przez najbliższe trzy miesiące męczyć
się z Twoim gipsem, bo Ty masz cholerny kaprys żeby się pobawić!
Nie zgadzam się!
- Skarbie, przestań. Nic mi
nie będzie. Założę opaskę i będę bezpieczny.
- Sam nie wierzysz w to co
mówisz. W ogóle nie liczy się dla Ciebie to, że przez pieprzone
półtorej godziny będę siedzieć i gapiąc się w ścianę
zastanawiać czy już złamałeś rękę czy jeszcze powinnam chwilkę
poczekać?!
- Nic mi nie będzie.
Przestań. Nosz kurwa – pójdę tam, czy Ci się to podoba czy nie!
- Mhm... Rozumiem
Wstałam i wyszłam na
zewnątrz. Nie mogłam patrzeć, ani na niego ani na całą resztę
tego towarzystwa. Nie mogłam uwierzyć, że chęć zabawy jest dla
niego ważniejsza, niż jego własne zdrowie, sprawność i... moje
odczucia. Być może zbyt często chciałam, by liczył się z moimi
uczuciami. Fakty są jednak takie, że nic nie dzieje się bez
przyczyny. Gdybym nie czuła się non stop ignorowana, być może
sytuacje jak ta, nie byłyby aż tak bolesne.
Stanęłam po drugiej stronie domu, przy barierce
tarasu i starałam się uspokoić. „Nic to, trzeba będzie
odpuścić. Przecież nie będę terroryzować go płaczem...”. Po
moim policzku spłynęła samotna łza, o której postanowiłam, że
będzie ostatnią wylaną w tej sprawie. W tym momencie Filip dotknął
mojego ramienia.
- Piękna... Nie płacz...
Zawsze kiedy słyszałam „nie
płacz” jak na komendę zaczynałam łkać. Pomimo szczerych chęci
uspokojenia emocji, łzy popłynęły wartkim strumieniem spod moich
powiek....
- Idź sobie. Nie chcę go do
niczego zmuszać płaczem. Zaraz się uspokoję i wrócę do was.
W tym momencie, zza rogu
wyłonił się Darek. Jeszcze jego tutaj brakowało.
- Jejku, no nie becz....
- …
- Nosz kurwa, nie rób scen!
Niespodziewanie, w Filipa wstąpiło coś, z czym zdecydowanie nie chciałabym mieć do
czynienia....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz