niedziela, 12 maja 2013

4. Piękna... Nie płacz...


Obudził mnie telefon. Darek.

- Wstawaj kotku, niedługo wpadamy do Ciebie z Filipem, Martą i Młodym. Jest mama?
- Jest.
- No trudno ;) Ubieraj się, będziemy za 15 minut.

Nie wiem czy bardziej zdrażnił mnie fakt,że przerwał mi sen o nadchodzącej sesji, która wcale nie była tak straszna jak sądziłam że będzie w rzeczywistości, czy bardziej to, że nie mogłam teraz odpalić komputera i sprawdzić czy On - mój przyszły Pan jest na gg. Ogarnęłam wzrokiem pokój, by w przypływie paniki stwierdzić, że jak nie ruszę tyłka to Ci wszyscy ludzie zbliżający się w kierunku mojego domu, pierwsze na co wpadną to na moje brudne majtki, leżące na samym środku dywanu. Nie bywałe jak szybko potrafię działać w sytuacjach ekstremalnych. Po niemalże pięciu minutach wszystko błyszczało, a to oznaczało dodatkowe dziesięć minut na odpalenie laptopa.

- Hej...

I cisza... Cóż, najwyraźniej to nie była jeszcze pora na niego. Zerknęłam na zegarek. Pięć po dziewiątej. Tak, zdecydowanie nie był to odpowiedni czas, by spodziewać się jego obecności online. Z dużym zaskoczeniem zarejestrowałam własne rozczarowanie tym faktem. Nie mniej, po kilku minutach usłyszałam pukanie w okno balkonowe.

- Hej piękna!
- Hej, co was tak naszło – spać nie możecie?
- Aaa wiesz co, Filip przyszedł rano do Marty i w sumie uznaliśmy, że co będziemy siedzieć jak możemy się z Tobą zobaczyć. Jeszcze by nam starzy znaleźli jakieś hiper zajęcie.

Młody wyciągnął spod kurtki butelkę wódki.

- A ja pod drodze kupiłem coś na dobry początek dnia!

Wcale nie miałam ochoty od rana pić, ale przecież byłam jego kobietą. Nie mogłam zachować się w ten sposób. Nie mogłam przynieść mu wstydu wśród znajomych i powiedzieć, że nie piję. W końcu pierwsze co było istotne, to być duszą towarzystwa. Gospodynią pełną, kurde, gębą.

Darek wyciągnął jedną z tych gier, które „wspomagają” picie. Z klocków układa się wieżyczkę  by stopniowo wyciągać jej elementy, na których napisano kto ile w danej kolejce pije. Zawsze byłam do bani w tego typu gry, i zawsze kończyłam ledwo trzymając się na nogach. Chyba nie do końca tak chciałam zacząć ten dzień... Nie mniej jednak czas płynął swoim tempem – choć dzisiaj gra szła mi nad wyraz dobrze.

- Daruś, idziemy dzisiaj na siatę? - Filip jak zwykle wiedział dokładnie gdzie wbić szpile - najgorsze, że nieświadomie.
- Ale jak na siatę, przecież masz problem z ręką! - po kilku głębszych ciśnienie skoczyło mi natychmiast.

Prawy nadgarstek Darka już kilkukrotnie ulegał kontuzji, w tym złamaniu. W jego wypadku gra w siatkę graniczyła niemalże z szaleństwem. Nawet najmniejszy upadek czy złe ułożenie dłoni mogło spowodować kolejne trzy miesiące w gipsie.

- Kotku, dobrze wiesz że nic mi się nie stanie. A uwielbiam grać w siatkę.
- Nie! Darek, dobrze wiesz, że to duże ryzyko! Nie będę przez najbliższe trzy miesiące męczyć się z Twoim gipsem, bo Ty masz cholerny kaprys żeby się pobawić! Nie zgadzam się!
- Skarbie, przestań. Nic mi nie będzie. Założę opaskę i będę bezpieczny.
- Sam nie wierzysz w to co mówisz. W ogóle nie liczy się dla Ciebie to, że przez pieprzone półtorej godziny będę siedzieć i gapiąc się w ścianę zastanawiać czy już złamałeś rękę czy jeszcze powinnam chwilkę poczekać?!
- Nic mi nie będzie. Przestań. Nosz kurwa – pójdę tam, czy Ci się to podoba czy nie!
- Mhm... Rozumiem

Wstałam i wyszłam na zewnątrz. Nie mogłam patrzeć, ani na niego ani na całą resztę tego towarzystwa. Nie mogłam uwierzyć, że chęć zabawy jest dla niego ważniejsza, niż jego własne zdrowie, sprawność i... moje odczucia. Być może zbyt często chciałam, by liczył się z moimi uczuciami. Fakty są jednak takie, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Gdybym nie czuła się non stop ignorowana, być może sytuacje jak ta, nie byłyby aż tak bolesne.
Stanęłam po drugiej stronie domu, przy barierce tarasu i starałam się uspokoić. „Nic to, trzeba będzie odpuścić. Przecież nie będę terroryzować go płaczem...”. Po moim policzku spłynęła samotna łza, o której postanowiłam, że będzie ostatnią wylaną w tej sprawie. W tym momencie Filip dotknął mojego ramienia.

- Piękna... Nie płacz...

Zawsze kiedy słyszałam „nie płacz” jak na komendę zaczynałam łkać. Pomimo szczerych chęci uspokojenia emocji, łzy popłynęły wartkim strumieniem spod moich powiek....

- Idź sobie. Nie chcę go do niczego zmuszać płaczem. Zaraz się uspokoję i wrócę do was.

W tym momencie, zza rogu wyłonił się Darek. Jeszcze jego tutaj brakowało.

- Jejku, no nie becz....
- …
- Nosz kurwa, nie rób scen!

Niespodziewanie, w Filipa wstąpiło coś, z czym zdecydowanie nie chciałabym mieć do czynienia.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz