- Ja na Twoim miejscu bym nie krzyczał ;>.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć 5 godzin temu...?
- Oj tam, teraz lepiej zapamiętasz :)
Jego pewność siebie i przekonanie o słuszności decyzji zbiło mnie z nóg i gdyby nie fakt, że byłam tak potwornie zmęczona, to określenie "wkurwiło" nie oddawałoby dokładnie reakcji na jego słowa. Przypuszczam, że gdybym nie była tak zmęczona, to nie omieszkałabym powiedzieć mu, co sądzę o Jego metodach wychowawczych i o grubym niedocenieniu mojej pamięci. Być może napisałabym mu to wszystko, gdyby nie to, że zaraz po tych słowach powiedział dobranoc i się wylogował zasypiając niemalże natychmiast.
Z perspektywy czasu jednak, oceniłabym takie działanie jako zupełnie nie mające
sensu, gdyż lekcja przyniosła odpowiednie rezultaty wbrew mojemu oburzeniu: więcej nie zasnęłam
podczas rozmowy. Myślę, że gdybym dopuściła się oceny tej decyzji, nie
miałabym życia przy każdym kolejnym poinformowaniu, że wybieram się spać, a w
późniejszych etapach naszej znajomości, również kiedy pytałam o pozwolenie.
Kiedy następnego dnia obudziłam się około godziny dwunastej, na moim telefonie
czekały już cztery wiadomości od Darka. Kiedy odpaliłam komputer, kolejne trzy zaszczyciły mój pulpit swoją obecnością.
"Zadzwoń,
martwię się, wszystko ok, nigdy tak długo nie śpisz".
W dużym
uproszczeniu, treść wszystkich pozostałych nie wiele różniła się od tej pierwszej. Darek,
wiedząc o tym, że nie wolno mi iść spać z polecenia E, uznał za stosowne ułożyć
się do łóżka o godzinie 10. zostawiając mnie sam na sam z moim przyszłym Panem.
W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczał nawet, że ta wieczorna rozmowa
może zakończyć się w taki sposób.
- O
której się wczoraj położyłaś?
- Przed czwartą.
Nastała
cisza, którą nie do końca mogłam zidentyfikować. Mała iskierka nadziei, że może
jednak nie jest mu obojętne, że jakiś obcy facet wydaje polecenia jego
kobiecie.
- Jesteś tam?
- Jestem, ale nie bardzo wiem co powiedzieć. Przecież na pewno jesteś dzisiaj
nie wyspana. Czy ta relacja nie powinna działać na Ciebie pozytywnie?
- A czy posiniaczony tyłek uznajemy za pozytyw :>?
Nie
wykazałam się zbytnią delikatnością, ale tylko w ten sposób mogłam ukryć
prawdziwe emocje. Do dnia dzisiejszego nie potrafię zrozumieć, jak to się
stało, że mówiąc o sobie tak wiele, opowiadając o swoich emocjach, nadal nie
byłam rozumiana i nadal mogłam manipulować Darkiem w
zależności od tego co chciałam osiągnąć.
- Nie
żartuj sobie. Nie podoba mi się TAKA forma jego władzy.
Czyżby
jednak był zazdrosny?
- Co to
znaczy "taka forma"?
- No
wiesz, jeżeli o Ciebie nie dba, to jaką mogę mieć gwarancję, że kiedy się z nim
spotkasz nie zrobi Ci krzywdy, nie nadwyręży czegoś?
-
Darek, ale tak w sumie to nic takiego się nie stało przecież. Nie raz i nie dwa
szłam później spać i nic mi nie było. Parę ćwiczeń też mi nie zaszkodziło jakoś
wybitnie. Nie sądzę, żeby późne pójście spać miało zaszkodzić mi bardziej niż
zlany tyłek czy odrobina bólu.
Znów
nastała cisza. Dłuższa niż wcześniej, choć tym razem nie miałam najmniejszego
zamiaru jej przerywać. Cierpliwie czekałam, dopóki dźwięk nie zasygnalizował mi
nadejścia nowej wiadomości:
-
Ćwiczenia?
- No tak, zrobiłam 30
brzuszków, dla rozbudzenia.
O ile dzień wcześniej, gdy usłyszałam o wysiłku fizycznym
para o mało nie poszła mi uszami, dzisiaj byłam skłonna bronić tej decyzji E.
rękami i nogami.
- Nie podoba mi się. Byłaś zmęczona. Mogłaś zrobić sobie
krzywdę.
- Wydawało mi się, że w naszym związku do każdego z nas z osobna należy ocena
tego, co jest niebezpieczna dla naszego zdrowia?
Być może moja złośliwość i nawiązanie do jego chęci pójścia poćwiczyć, pomimo nadwyrężonej ręki była zupełnie niepotrzebna. Była
jednak świetnym odzwierciedleniem mojego stosunku do Darka, jego zachowania, a
przede wszystkim do jego podejścia.
- Przepraszam. Nie potrzebnie jestem złośliwa.
Może i przeprosiłam, ale w żaden sposób nie zmniejszyło to
satysfakcji płynącej z wypowiedzenia tych słów.
- Darek, na pewno jesteś gotów, żebym weszła w taką relację?
To ostatni dzwonek kiedy jeszcze mogę się wycofać. Jeśli nie teraz, to wcale.
- A czujesz, że powinnaś?
- Czuję, że nie chcę Cię skrzywdzić.
- Czuję, że nie chcę Cię skrzywdzić.
Wbrew pozorom, nie było w tym stwierdzeniu ani grama fałszu.
Ostatnie czego chciałam, to sprawić Darkowi ból. A już na pewno nie chciałam,
żeby poczuł się zdradzony.
W ciągu tamtego okresu często zastanawiałam się jak będzie
wyglądało nasze życie za kilka, kilkanaście lat. Będziemy żyć w jednym domu,
dzielić łóżko i szarość dnia; podczas gdy moje życie będzie układane przez
kogoś zupełnie innego? Od początku, oboje (i ja i Darek) wiedzieliśmy, że w
moim wydaniu, klimat ma rację bytu głównie w życiu, do którego seks jest tylko
dodatkiem.
Kwintesencją uległości w różnych aspektach życia Suki.
Siedząc
wieczorami i dyskutując z E. na tematy związane z BDSM, zastanawiałam się czy
takie życie da się poukładać; czy można mieć męża oraz Pana w postaci dwóch
różnych osób jednocześnie? Co, jeśli któregoś pięknego dnia Pan zażąda ode
mnie czegoś, co będzie kolidować z planami Darka? Odmówię? Tylko komu...
Im częściej przychodziło mi to do głowy tym częściej starałam
się uciekać myślami od tej dalekiej przyszłości. Takie przemyślenia przynosiły
wyłącznie chmurne uświadomienie sobie, że połączenie tego, co definiowało mnie
jako osobę, było niemalże niemożliwe.
Choć zdecydowanie bardziej przygnębiała mnie myśl o tym, że
w ostatecznym rozrachunku wyląduję z kimś innym niż Darek; z kimś dla kogo
koncepcja związku otwartego nie wchodzi w grę, a klimat jest wyłącznie
"zboczeniem". Czy byłabym gotowa prowadzić podwójne życie pełne
ukrywania się i kłamstw?
- Jak się dzisiaj czujemy ;>?
Wiedziałam,
że kiedy tylko E. pojawi się online nie omieszka rzucić złośliwej uwagi na
temat poprzedniego wieczoru. Zamiast grać twardą uznałam za jedyną słuszną
opcję brutalną prawdę.
- Czuję się, jakby przejechał po mnie walec drogowy.
- No widzisz, musisz więcej spać - zmęczenie źle działa na człowieka :>
- No widzisz, musisz więcej spać - zmęczenie źle działa na człowieka :>
Pomyślałam, że mogłabym mu wydrapać oczy gołymi rękami.
Aczkolwiek od zawsze szanowałam inteligentną złośliwość - nie inaczej wyglądało
to w przypadku przyszłego Pana. Potencjalnie problematycznym wydawała mi się
jego złośliwość, gdy staniemy twarzą w twarz, a ja zupełnie nie posiadając
instynktu samozachowawczego odpysknę w najmniej oczekiwanym momencie; jednakże
perspektywa spotkania wydawała mi się nadal na tyle odległą, że niewyparzony
język był moim najmniejszym zmartwieniem na ten moment. Tak przynajmniej miało
prawo mi się wydawać.
- Cóż, czasem człowiek jest tak zmęczony, że nie może zasnąć
:>
I znów, jak gdyby nigdy nic, rozmowa toczyła się dalej. A
w zasadzie nie toczyła się, a była przeze mnie pochłaniana; literka po literce. Aż do:
- Powinniśmy pomału zacząć się zastanawiać nad naszym
spotkaniem, nie sądzisz?
Niszo, bardzo ciekawie opisujesz swoje wspomnienia. Przyjemnie się to czyta i poznaje Cię jakoś w ten sposób. :) Mam nadzieję, że kolejne notki się pojawią też na tym blogu. :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że ja przed pierwszym spotkaniem z Panem byłam mocno spięta. Z jednej strony bardzo tego chciałam, a z drugiej wciąż mi się wydawało za wcześnie.