poniedziałek, 16 lutego 2015

10. Cóż, czasem człowiek jest tak zmęczony, że nie może zasnąć :>

- SŁUCHAM?!
- Ja na Twoim miejscu bym nie krzyczał ;>.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć 5 godzin temu...?
- Oj tam, teraz lepiej zapamiętasz :)

Jego pewność siebie i przekonanie o słuszności decyzji zbiło mnie z nóg i gdyby nie fakt, że byłam tak potwornie zmęczona, to określenie "wkurwiło" nie oddawałoby dokładnie reakcji na jego słowa. Przypuszczam, że gdybym nie była tak zmęczona, to nie omieszkałabym powiedzieć mu, co sądzę o Jego metodach wychowawczych i o grubym niedocenieniu mojej pamięci. Być może napisałabym mu to wszystko, gdyby nie to, że zaraz po tych słowach powiedział dobranoc i się wylogował zasypiając niemalże natychmiast.

Z perspektywy czasu jednak, oceniłabym takie działanie jako zupełnie nie mające sensu, gdyż lekcja przyniosła odpowiednie rezultaty wbrew mojemu oburzeniu: więcej nie zasnęłam podczas rozmowy. Myślę, że gdybym dopuściła się oceny tej decyzji, nie miałabym życia przy każdym kolejnym poinformowaniu, że wybieram się spać, a w późniejszych etapach naszej znajomości, również kiedy pytałam o pozwolenie.

Kiedy następnego dnia obudziłam się około godziny dwunastej, na moim telefonie czekały już cztery wiadomości od Darka. Kiedy odpaliłam komputer, kolejne trzy zaszczyciły mój pulpit swoją obecnością.
               
 "Zadzwoń, martwię się, wszystko ok, nigdy tak długo nie śpisz".
                
W dużym uproszczeniu, treść wszystkich pozostałych nie wiele różniła się od tej pierwszej. Darek, wiedząc o tym, że nie wolno mi iść spać z polecenia E, uznał za stosowne ułożyć się do łóżka o godzinie 10. zostawiając mnie sam na sam z moim przyszłym Panem. W najśmielszych oczekiwaniach nie przypuszczał nawet, że ta wieczorna rozmowa może zakończyć się w taki sposób.
               
- O której się wczoraj położyłaś? 
- Przed czwartą.

Nastała cisza, którą nie do końca mogłam zidentyfikować. Mała iskierka nadziei, że może jednak nie jest mu obojętne, że jakiś obcy facet wydaje polecenia jego kobiecie.

- Jesteś tam?
- Jestem, ale nie bardzo wiem co powiedzieć. Przecież na pewno jesteś dzisiaj nie wyspana. Czy ta relacja nie powinna działać na Ciebie pozytywnie?
- A czy posiniaczony tyłek uznajemy za pozytyw :>?
                
Nie wykazałam się zbytnią delikatnością, ale tylko w ten sposób mogłam ukryć prawdziwe emocje. Do dnia dzisiejszego nie potrafię zrozumieć, jak to się stało, że mówiąc o sobie tak wiele, opowiadając o swoich emocjach, nadal nie byłam rozumiana i nadal mogłam manipulować Darkiem w zależności od tego co chciałam osiągnąć.
                
- Nie żartuj sobie. Nie podoba mi się TAKA forma jego władzy.

Czyżby jednak był zazdrosny?

- Co to znaczy "taka forma"?
                
- No wiesz, jeżeli o Ciebie nie dba, to jaką mogę mieć gwarancję, że kiedy się z nim spotkasz nie zrobi Ci krzywdy, nie nadwyręży czegoś?
                
- Darek, ale tak w sumie to nic takiego się nie stało przecież. Nie raz i nie dwa szłam później spać i nic mi nie było. Parę ćwiczeń też mi nie zaszkodziło jakoś wybitnie. Nie sądzę, żeby późne pójście spać miało zaszkodzić mi bardziej niż zlany tyłek czy odrobina bólu.
                
Znów nastała cisza. Dłuższa niż wcześniej, choć tym razem nie miałam najmniejszego zamiaru jej przerywać. Cierpliwie czekałam, dopóki dźwięk nie zasygnalizował mi nadejścia nowej wiadomości:
                
- Ćwiczenia?  
- No tak, zrobiłam 30 brzuszków, dla rozbudzenia.

O ile dzień wcześniej, gdy usłyszałam o wysiłku fizycznym para o mało nie poszła mi uszami, dzisiaj byłam skłonna bronić tej decyzji E. rękami i nogami.

- Nie podoba mi się. Byłaś zmęczona. Mogłaś zrobić sobie krzywdę.
- Wydawało mi się, że w naszym związku do każdego z nas z osobna należy ocena tego, co jest niebezpieczna dla naszego zdrowia?

Być może moja złośliwość i nawiązanie do jego chęci pójścia poćwiczyć, pomimo nadwyrężonej ręki była zupełnie niepotrzebna. Była jednak świetnym odzwierciedleniem mojego stosunku do Darka, jego zachowania, a przede wszystkim do jego podejścia.  

- Przepraszam. Nie potrzebnie jestem złośliwa.

Może i przeprosiłam, ale w żaden sposób nie zmniejszyło to satysfakcji płynącej z wypowiedzenia tych słów.

- Darek, na pewno jesteś gotów, żebym weszła w taką relację? To ostatni dzwonek kiedy jeszcze mogę się wycofać. Jeśli nie teraz, to wcale.
- A czujesz, że powinnaś?
- Czuję, że nie chcę Cię skrzywdzić.

Wbrew pozorom, nie było w tym stwierdzeniu ani grama fałszu. Ostatnie czego chciałam, to sprawić Darkowi ból. A już na pewno nie chciałam, żeby poczuł się zdradzony.

W ciągu tamtego okresu często zastanawiałam się jak będzie wyglądało nasze życie za kilka, kilkanaście lat. Będziemy żyć w jednym domu, dzielić łóżko i szarość dnia; podczas gdy moje życie będzie układane przez kogoś zupełnie innego? Od początku, oboje (i ja i Darek) wiedzieliśmy, że w moim wydaniu, klimat ma rację bytu głównie w życiu, do którego seks jest tylko dodatkiem. 
Kwintesencją uległości w różnych aspektach życia Suki. 
Siedząc wieczorami i dyskutując z E. na tematy związane z BDSM, zastanawiałam się czy takie życie da się poukładać; czy można mieć męża oraz Pana w postaci dwóch różnych osób jednocześnie? Co, jeśli któregoś pięknego dnia Pan zażąda ode mnie czegoś, co będzie kolidować z planami Darka? Odmówię? Tylko komu...

Im częściej przychodziło mi to do głowy tym częściej starałam się uciekać myślami od tej dalekiej przyszłości. Takie przemyślenia przynosiły wyłącznie chmurne uświadomienie sobie, że połączenie tego, co definiowało mnie jako osobę, było niemalże niemożliwe.

Choć zdecydowanie bardziej przygnębiała mnie myśl o tym, że w ostatecznym rozrachunku wyląduję z kimś innym niż Darek; z kimś dla kogo koncepcja związku otwartego nie wchodzi w grę, a klimat jest wyłącznie "zboczeniem". Czy byłabym gotowa prowadzić podwójne życie pełne ukrywania się i kłamstw?
               
- Jak się dzisiaj czujemy ;>?
                
Wiedziałam, że kiedy tylko E. pojawi się online nie omieszka rzucić złośliwej uwagi na temat poprzedniego wieczoru. Zamiast grać twardą uznałam za jedyną słuszną opcję brutalną prawdę.

- Czuję się, jakby przejechał po mnie walec drogowy.
- No widzisz, musisz więcej spać - zmęczenie źle działa na człowieka :>

Pomyślałam, że mogłabym mu wydrapać oczy gołymi rękami. Aczkolwiek od zawsze szanowałam inteligentną złośliwość - nie inaczej wyglądało to w przypadku przyszłego Pana. Potencjalnie problematycznym wydawała mi się jego złośliwość, gdy staniemy twarzą w twarz, a ja zupełnie nie posiadając instynktu samozachowawczego odpysknę w najmniej oczekiwanym momencie; jednakże perspektywa spotkania wydawała mi się nadal na tyle odległą, że niewyparzony język był moim najmniejszym zmartwieniem na ten moment. Tak przynajmniej miało prawo mi się wydawać.  

- Cóż, czasem człowiek jest tak zmęczony, że nie może zasnąć :>

I znów, jak gdyby nigdy nic, rozmowa toczyła się dalej. A w zasadzie nie toczyła się, a była przeze mnie pochłaniana; literka po literce. Aż do: 

- Powinniśmy pomału zacząć się zastanawiać nad naszym spotkaniem, nie sądzisz? 

1 komentarz:

  1. Niszo, bardzo ciekawie opisujesz swoje wspomnienia. Przyjemnie się to czyta i poznaje Cię jakoś w ten sposób. :) Mam nadzieję, że kolejne notki się pojawią też na tym blogu. :)

    Pamiętam, że ja przed pierwszym spotkaniem z Panem byłam mocno spięta. Z jednej strony bardzo tego chciałam, a z drugiej wciąż mi się wydawało za wcześnie.

    OdpowiedzUsuń