poniedziałek, 14 kwietnia 2014

9. I kto tutaj nosi spodnie...?

- Wstań.

A to już wykraczało dalece poza moje rozumienie "prośby". Przyszedł czas na obnażenie kłów i obronę terytorium...

- A przepraszam my jesteśmy w jakimś formalnym związku, żebyś mówił mi co i kiedy mam robić?

Lekko trzęsące się dłonie sygnalizowały rosnące napięcie i stres. Wpatrywałam się intensywnie w ekran monitora, czekając aż uzyskam jakąkolwiek odpowiedź. Po raz pierwszy padło polecenie i po raz pierwszy w naszej relacji podjęłam się buntu na pokładzie.

- A powiedz mi, kiedy dla Ciebie jest początek relacji?
- Nie wiem, ale na razie nawet się nie spotkaliśmy.
- A nie zamierzasz się ze mną spotkać?

No właśnie. Zamierzałam?

- Zamierzam.
- Czy nie zamierzasz wtedy być posłuszna temu co mówię? Możemy to albo traktować serio, albo ograniczyć do zlania tyłka i związania; choć wydawało mi się, że to Ty chciałaś relacji emocjonalnej i pełnego podporządkowania, prawda?

Cisza. Konsternacja. Brak reakcji. Z jednej strony ma rację. Z drugiej... Z drugiej jest to moment, w którym to On zakłada spodnie. Moment, w którym muszę podjąć ostateczną decyzję. Nie mogę dłużej prowadzić rozmowy ot tak sobie. Muszę się zdeklarować, albo zaufać mu w pełni i dać się "pojmać" albo poprowadzić kolejną gierkę jak miliony tych prowadzonych z Darkiem.

Tylko czy miałam jakiś wybór? Czy rzeczywiście miałam jakąkolwiek możliwość wyboru, czy od momentu pierwszego "Wstań" sprawa była już przesądzona?
Podniosłam się z łóżka. Stanęłam przy biurku.

Nadal pozostawało pytanie, czy przyznać się do posłuszeństwa, czy pociągnąć dyskusję, wybadać teren.

- Wstałam.
- To jak to w końcu z tą Twoją grą na gitarze...?

Rozmowa toczyła się dalej swoim biegiem. Znów o rzeczach prozaicznych, codziennych. O mnie, o nim. Choć bardziej o mnie - nadal nie wiele wiedziałam o nim i jego życiu. Kiedy próbowałam zwrócić Jego uwagę na narastający ból nóg i zmęczenie, zupełnie mnie ignorował. Spławiał zwyczajnym "Wiem", lub innym półsłówkiem, które ucinało całą dyskusję. A czas mijał. Nogi zaczynały omdlewać. Oczy stopniowo się zamykały.

- Zrób 30 brzuszków.

Znów chwila zawahania. Ćwiczenia? Ale jak to... 

- Po co?

Zawsze to dodatkowe kilka chwil na zastanowienie i przeanalizowanie.

- Żebyś się trochę rozbudziła.

Cóż... Wstałam, położyłam się na podłodze i w obawie, że między podniesieniami zasnę zrobiłam szybką serię 30 brzuszków. Wcale mnie to specjalnie nie rozbudziło, choć tętno nieco wzrosło.

- Zrobiłam.
- ;>

Co za irytujący uśmieszek. Oczami wyobraźni już widziałam wykrzywioną w złośliwym grymasie twarz. Twarz, która była zwyczajnym wyobrażeniem stworzonym na oczekiwaniach. Czasem podczas naszych rozmów, zastanawiałam się jak On wygląda. A raczej czy bije od Niego dominacja.

Kiedy Darek usiłował zgromić mnie wzrokiem wyglądał wręcz śmiesznie. Towarzyszące mi wtedy uczucia dalekie były od respektu czy uległości. Bliżej im było do pogardy.

Godziny mijały. Nadal stałam. Kiedy już kręgosłup dawał o sobie znać, spacerowałam po pokoju i raz za razem przypominałam o ciągłym bólu nóg i zmęczeniu. Nadal bezskutecznie. 

Gdy wybiło wpół do czwartej nad ranem, E w końcu wyrzekł:

- Możesz iść spać.
- W końcu!
- Wiesz, że gdybyś tak nie marudziła to od wielu godzin już byś się obracała z boku na bok?

Szczęka mi opadła. Wulkany wybuchły. Ziemia się osunęła.

- SŁUCHAM?!
- Ja na Twoim miejscu bym nie krzyczał ;>.
- Nie mogłeś mi tego powiedzieć 5 godzin temu...?
- Oj tam, teraz lepiej zapamiętasz :) 

3 komentarze:

  1. No nareszcieeee!!!! Myslalam ze juz nigdy sie nie doczekam :P
    Oj Ni, ty to taka jesteś ....kochana i Slodziutka ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięć godzin stania.... Niby nic, a jednak rzecz dotkliwa ;)
    Mała Mi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotkliwa to ona była dopiero następnego dnia ;D

      Usuń