- Jesteś przekonany, że gotów jesteś, żebym spotkała się z kimś innym? Kiedy już pójdę na pierwsze spotkanie, wejdę w tę relacje na dobre i nie będzie odwrotu, nie wycofam się.
Pytanie powtarzane jak mantra. Sama nie wiem czy bardziej oczekiwałam, że w końcu powie, że mu to nie odpowiada, czy że sama siebie przekonam że jednak nie jest to dobre rozwiązanie. A może przemawiał przeze mnie zwyczajny lęk? Tak czy inaczej, coraz częstsze wzmianki podczas rozmów z E generowały coraz częściej podobne do siebie pytania skierowane do Darka.
Temat spotkania wypłynął już na dobre. Ustaliliśmy nawet datę. Nieco wcześniejszą niż przewidywałam, a z tego wynikało, że będę musiała na tyle umiejętnie pokierować rozmową, by nie wyszedł na jaw fakt mojego drobnego kłamstewka. A co jeśli wyjdzie na jaw?
Z długich godzin rozmów jakie odbyliśmy do tej pory, mogłam wnioskować jedynie jedną rzecz - mogę nie wyjść z tego żywa, mówiąc w przenośni. Chyba ;). Nadal postrzegałam spotkanie jako coś nierealnego, coś co najpewniej wydarzyć się nie może, coś co jest na tyle odległe że nie ma się zupełnie czym przejmować. Niedługo jednak miałam dostrzec pierwsze przesłanki, kto zaczyna zakładać spodnie w naszych luźnych rozmowach.

Ta świadomość i chęć ciągłego przebywania w jego obecności stała się moim największym wrogiem na kilka tygodni przed naszym pierwszy spotkaniem.
- Wiesz, dzisiaj mi już nie zaśniesz w trakcie rozmowy.
Nie bardzo rozumiałam co miał na myśli, zwłaszcza że pierwszy upadek w kimono tego wieczoru już zaliczyłam i nie bardzo widziałam siłę, która miałaby mnie uchronić przed kolejnym.
- Tak mówisz :>?
- Tak, bo dzisiaj się nie kładziesz spać. Chciałbym, żebyś usiadła.
Senność jakby nagle odpłynęła. Nasze teoretyczne rozmowy nagle wpłynęły na realny grunt. Konsternacja. Chwilowy paraliż. Palce zawisłe nad klawiaturą w bezczynności oczekujące na jakikolwiek sygnał z bezradnej głowy. Usiadłam.
- A co jeśli nie usiądę?
- Zupełnie nic. Będziesz dalej leżeć.
Gonitwa myśli wystartowała. Co prawda wykonałam jego polecenie (jak to się stało że już nazwałam to poleceniem????), ale on nadal o tym nie wiedział.
- A zamierzasz usiąść?
- Siedzę...
Godziny mijały. Po tym krótkim incydencie rozmowa nabrała nieco barw, schodząc na tematy znacznie bardziej związane z BDSM niż dotychczas. Z mojego punktu widzenia, była to rozmowa niemalże czysto teoretyczna. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że to co powiem, może odbić się na działaniach, którym zostanę poddana.
Bez względu na poziom zainteresowania zmęczenie zaczynało robić swoje, a głowa i powieki opadać coraz niżej... I wtem usłyszałam zaczarowane:
- Wstań.
A to już wykraczało dalece poza moje rozumienie "prośby". Przyszedł czas na obnażenie kłów i obronę terytorium...
cudnie mi sie to czyta bo troche przypomina mi mnie... uwielbiam cie Niszo i to jak piszesz :)
OdpowiedzUsuńNiszo, E. fascynował Cię chyba od samego początku, to nie ulega wątpliwości. Zasypianie podczas rozmowy jest więc mocno niepokojące. Robiłaś badania krwi? W grę wchodzi cukrzyca, niedociśnienie i masa innych schorzeń. Pomyśl o tym.
OdpowiedzUsuńJa bym to raczej nazwała brakiem instynktu samozachowawczego :P Zresztą - w miarę rozwoju sytuacji będzie można zaobserwować że ten stan uległ zmianie, w związku z czym nie miało to związku z chorobą ;)
UsuńCzyli to jednak była fascynacja, ale mocno "stopniowana".
OdpowiedzUsuńCokolwiek przez to rozumiesz - niechaj będzie :)
UsuńKochana Niszo_E, z wielką przyjemnością i niemałym podnieceniem czytam Twoje posty. "Historia Niszy" rozpaliła moją ciekawość na tyle, by "żądać" ciągu dalszego.
OdpowiedzUsuńCo się stanie z Darkiem? No i co z tajemniczym Panem E?
Całusy, Mała Mi